Pasażer zapłaci CIT za linię lotniczą
Klient zagranicznego przewoźnika powinien rozliczyć za niego 10-procentowy podatek – wynika z osobliwego stanowiska fiskusa.
Interpretacja katowickiej Izby Skarbowej dotyczy tzw. podatku u źródła, czyli CIT pobieranego w Polsce od dochodów firmy, która ma siedzibę za granicą. Według interpretacji taki podatek powinien zapłacić polski klient zagranicznej firmy, jeśli nie posiada jej certyfikatu rezydencji. I to nawet w prozaicznym zakupie biletów lotniczych przewoźnika z innego kraju.
Jak fiskus doszedł do takiego wniosku? O interpretację zwróciła się spółka, która często wysyła pracowników za granicę. Finansuje ich podróże, udostępniając im firmowe karty kredytowe, a oni kupują bilety lotnicze bezpośrednio ze strony internetowej irlandzkich linii lotniczych.
Taki stan faktyczny został przez fiskusa zinterpretowany jako… świadczenie usługi w Polsce przez nierezydenta, zgodnie z art. 3 ust. 2 ustawy o CIT. Działalność taka podlega podatkowi u źródła, który w odniesieniu do przewozów lotniczych wynosi 10 proc. Izba Skarbowa, wskazując kilka innych przepisów ustawy o CIT oraz polsko-irlandzkiej umowy podatkowej, zauważyła, że polska spółka dokonuje wypłat zagranicznej firmie należności za usługi, a więc powinna potrącać podatek na podstawie art. 21 ust. 1 pkt 4 ustawy o CIT. Nie byłaby do tego zobowiązana, gdyby posiadała certyfikat rezydencji irlandzkiego przewoźnika, a ten byłby w Polsce obecny poprzez tzw. zakład w rozumieniu przepisów podatkowych.
– Nie jest słuszne twierdzenie spółki, że w sytuacji, w której kupuje usługi przewozu lotniczego, nie posiadając certyfikatu rezydencji, a płatności za usługi dokonuje pracownik spółki służbową kartą, obowiązek pobrania zryczałtowanego podatku dochodowego jej nie dotyczy – czytamy w interpretacji.
Taką wykładnię przepisów uważa za absurdalną Joanna Kanicka, doradca podatkowy, partner zarządzający w Independent Tax Advisers.
– Nie od dziś wiadomo, że prawo nie nadąża za postępem technicznym i nie reguluje wszystkich transakcji, w tym zawieranych przez internet – zauważa ekspertka, przyznając przy tym, że może to powodować wątpliwości, w którym miejscu jest wykonywana kupowana w ten sposób usługa i gdzie jest osiągany przychód z tego tytułu.
– Posługując się taką logiką, można by dojść do równie absurdalnego wniosku, że jeśli kupujemy przez sieć książkę od niemieckiego wydawcy czy bilety do opery w Sydney, to musimy odprowadzić podatek u źródła fiskusowi niemieckiemu albo australijskiemu – krytykuje opinię katowickiej Izby Skarbowej Joanna Kanicka.
numer interpretacji: IBPBI/2/423 -1233/14/BG
26 luty 2015 | Rzeczpospolita | Paweł Rochowicz